poniedziałek, 2 lipca 2012

Wielka Hiszpania!


Rzecz niewyobrażalna właśnie się spełniła! Ktoś w końcu obronił tytuł Mistrza Europy! Hiszpania po wielkim finałowym spektaklu pokonała bezradnych Włochów i sięgnęła drugi raz z rzędu po tytuł mistrzów Europy!



Hiszpania do finału przystępowała z pozycji znudzonego mistrza, nie mającego pomysłu i zapędu do kolejnych zwycięstw. Takie wrażenie było wręcz nieodłączne, dla kogoś to w miarę uważnie śledził wszystkie spotkania tegorocznego EURO. Doszło nawet do tego, że zaczęto, na tę nudną hiszpańską wersję FC Barcelony, gwizdać. Kibiców na trybunach nie interesowały bowiem setki podań w środkowej strefie boiska, lecz bramki, których La Roja swoim fanom szczędziła aż zanadto. Nudny styl Hiszpanów sprawił, że niemal każdy kibic, któremu wynik finału dosłownie "wisiał", życzył triumfu Italii, która wniosła sporo ożywienia na polsko-ukraińskim turnieju. Dość niespodziewany sposób gry Włochów, mógł się podobać, i co najważniejsze, był na tyle skuteczny, by pogrążony w korupcyjnym kryzysie kraj, znalazł się w finale największej tegorocznej imprezy piłkarskiej. 






Na Hiszpanów to jednak było za mało. A szczególnie na Hiszpanów grających z werwą i pasją, na jakich dzisiaj trafili podopieczni Prandelliego. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy to Włosi zagrali tak słabo, czy może Hiszpanie tak perfekcyjnie, że ten mecz skończył się tak bezapelacyjnym wynikiem. Włosi próbowali, robili co mogli, ale hiszpańska defensywa spisywała się wręcz nienagannie, rzadko pozwalając na strzał w kierunku monumentalnego już Ikera Casillasa strzeżącego hiszpańskiej bramki.


Do tego Hiszpanie grali dzisiaj z Xavim Hernandezem! Jeden z najwybitniejszych piłkarzy XXI wieku, jak dotąd rozgrywał dość przeciętny turniej, jednak jego dzisiejszy występ zasłużył na najwyższe słowa pochwały! To był znowu ten inspirujący Xavi znany nam z Barcelony! Dwie kapitalne asysty przy trafieniach Alby i Torresa z pewnością pozwoliły, by uznać go MVP finału tych mistrzostw! Zrobił na boisku niesamowitą różnicę i wręcz znokautował Andreę Pirlo pretendującego do tytułu najlepszego piłkarza mistrzostw. 






Na jak wiele stać jeszcze Hiszpanów? Czy za dwa lata będą w stanie obronić Mistrzostwo Świata z RPA? Pewnie tak, bo dziś było widać, że odpowiednio zmotywowani potrafią rozbić każdego. Dla dobra futbolu jednak fajniejsze byłoby, gdyby wygrał ktoś inny. Casillas, Iniesta i Xavi już i tak zapisali się złotymi literami w historii światowego futbolu! Nikt bowiem nie wygrał trzech tak prestiżowych turniejów pod rząd! Moim zdaniem, na brazylijskim, światowym, czempionacie nadejdzie odpowiednia chwila, na rozstrzygnięcie, kto zasługuje na tytuł najlepszego w historii futbolu... Lionel Messi czy Cristiano Ronaldo? Jeśli Argentyna lub Portugalia sięgną po trofeum, być może staniemy się świadkami wydarzenia bez precedensu. 

A tymczasem świętuj Hiszpanio!




piątek, 29 czerwca 2012

Aus! Aus! Der Traum ist aus!


Tytuł głównego newsa niemieckiego Bilda idealnie obrazuje to co stało się dzisiaj na Stadionie Narodowym w Warszawie. Niemcy, najlepiej jak dotychczas grająca ekipa na EURO uległa Włochom i znowu nie zdobędzie żadnego trofeum! 



Mało kto przed finałem stawiał, że Włosi mogą być w stanie pokonać naszych zachodnich sąsiadów. Grająca z polotem Die Mannschaft, do wczorajszego meczu zwyciężyła wszystkie wcześniejsze spotkania i wydawała się być ekipą bez żadnych wad. Wczoraj jednak perfekcyjnie grający do tej pory Mats Hummels i Holger Badstuber nie tworzyli już monolitu, co Włosi skrzętnie potrafili wykorzystać. A pogrążył ich ten, na którego najwięcej narzekano. Mario Balotelli. Piłkarz mający potencjał by być najlepszym środkowym napastnikiem na świecie, jednak mający do tego sieczkę w głowie, która zapewne nie pozwoli mu w pełni tego potencjału wykorzystać. Dwa błyski geniuszu włoskiej "Czarnej Perły" postawiły Niemców w sytuacji, w jakiej nikt ich dawno nie postawił. Germanie musieli gonić wynik.



Sposób który przyjęli nie był moim zdaniem zbyt trafny. Joachim Loew po przerwie nie wypuścił już na boisko wysokiego Mario Gomeza, jednak mimo to Niemcy ciągle próbowali dośrodkowywać piłkę w pole karne, gdzie  Miro Klose nie miał większych szans w starciach z Bonuccim czy Barzaglim. Gomez, choć w pierwszej połowie grał tragicznie (zresztą jak w całym turnieju nie licząc akcji w których strzelił bramki), to jednak zawsze daje cień szansy, że coś się od jego głowy odbije, co przy obranej przez jego partnerów strategii zapewne mogłoby przynieść lepszy skutek niż przy obecności podstarzałego Miro.



Włosi, choć ich grze nie towarzyszą żadne fajerwerki, imponują solidnością i siłą w środku pola. Pirlo, De Rossi i Marchisio to prawdopodobnie najlepszy środek pola na tym turnieju.

Ciężko prognozować teraz jak rozstrzygnie się finał. W grupowym spotkaniu między tymi ekipami padł remis, choć korzystniej zaprezentowała się jednak Italia. Tamten mecz nie decydował jednak o niczym, bo był to pierwszy mecz tych ekip. Teraz stawka jest ogromna. Czy Hiszpania przejdzie do historii i jako pierwsza obroni tytuł? Czy może nękane przez korupcję włoskie Calcio udowodni, że w chwilach kryzysu potrafi się dodatkowo zmobilizować? Pirlo czy Xavi? Buffon czy Casillas?




poniedziałek, 18 czerwca 2012

Popis Cristiano Ronaldo!


Wczoraj byliśmy świadkiem największego indywidualnego popisu na EURO 2012! Cristiano Ronaldo, wczoraj w końcu udowodnił swoją klasę i wprowadził reprezentację Portugalii do ćwierćfinału.





Ronaldo był niemiłosiernie krytykowane za dwa pierwsze występy na turnieju. W spotkaniu z Niemcami zagrał nieźle, ale od piłkarzy jego klasy oczekuje się znacznie więcej. Prawdziwa katastrofa nastąpiła jednak w spotkaniu z Danią. Na tle słabszego przeciwnika Cristiano rozegrał jeden z najgorszych meczów w sezonie, bardziej przeszkadzając swoim kolegom, niż pomagając. Zmarnował przy okazji kilka sytuacji, których nie zwykł marnować w barwach Realu Madryt.


Potok gorzkich słów, który na niego spłynął w mediach na pewno tylko utrudniał mu życie. Nie od dziś bowiem wiadomo, że gdyby Cristiano tak bardzo nie przejmował się opinią mediów oraz na głos nie głosił by swoich pragnień związanych z indywidualnymi tytułami, nie miał by tylu wrogów w mediach i wśród kibiców.






Wielkie przełamanie zawodnika przyszło we wczorajszym szlagierze, gdzie walcząca o wyjście z grupy podejmowała będącą w bardzo trudnej sytuacji Holandię. Holendrzy, żeby myśleć o awansie musieli wygrać spotkanie różnicą co najmniej dwóch bramek i liczyć, że Duńczycy nie zdobędą żadnych punktów w starciu z Niemcami. Prawdopodobnie Portugalczycy mieli by problem z pokonaniem Pomarańczowych, gdyby nie wspaniała dyspozycja CR7, który wczoraj zafundował wszystkim teatr jednego aktora. Praktycznie w pojedynkę rozprawił się z holenderską defensywą i strzelił dwie bramki na miarę trzech punktów. O klasie jego występu niech świadczy dodatkowo, że dwukrotnie piłka po jego strzałach lądowała na słupku bramki Stekelenburga, a po dwóch innych zagraniach niebywałych sytuacji nie wykorzystali Nani i Helder Postiga.


Cieżko znaleźć w dotychczasowych grach spotkanie, w którym indywidualna postać zagrała tak niesamowicie. Ten występ znów daje Cristiano Ronaldo szansę na zdobycie przez niego upragnionej Złotej Piłki. Jeśli w kolejnych spotkaniach CR7 będzie grał na takim poziomie, wówczas w jego zasięgu będzie tytuł Króla Strzelców turnieju oraz sukces drużynowy z reprezentacją Portugalii. Najbliższym przeciwnikiem drużyny z Półwyspu Iberyjskiego będą Czechy.




A miało być tak pięknie...


Mieliśmy Euro u siebie. Mieliśmy w składzie kilku znakomitych zawodników. Mieliśmy miejsce w pierwszym koszyku w eliminacjach. Mieliśmy najsłabszą grupę w historii Mistrzostw Europy. Mieliśmy najwspanialszą atmosferę na trybunach i w strefach kibica. A i tak wszystko zostało spierdolone.



Prawdopodobnie to była jedyna taka impreza organizowana w Polsce za mojego życia. Impreza niesamowita, w takim stopniu, w jakim niesamowity jest futbol. W czasie Euro nawet przysłowiowy Janusz był futbolowym ekspertem. Matki, żony, ciotki, babki... nawet one się tym interesowały. Cały kraj żył atmosferą prawdziwego święta. Przeciętny kibic, może nie miał jakichś pragnień dotyczących tego turnieju. Z kolei osoba interesująca się piłką bardziej na pewno liczyła na jakiś konkretny sukces. Polska reprezentacja złapała przecież los na loterii. Nie tylko z organizacją turnieju, ale i z rywalami w pierwszej jego fazie.



Jak się stało, wszyscy widzieli. W internecie z każdej strony słychać głosy, że: "Nic się nie stało", "Jesteśmy z Wami", "Trzeba dalej w nich wierzyć i im podziękować." Szczerze pierdole takie gesty współczucia i wybaczenia. Większość mówiących w ten sposób ludzi następny mecz Polaków obejrzy przy okazji następnego turnieju na jaki się zakwalifikujemy...


Pierwsze i podstawowe pytanie jakie się nasuwa, to dlaczego Polska reprezentacja nie potrafiła zagrać choćby jednego CAŁEGO dobrego meczu? Dlaczego w każdym spotkaniu były momenty strasznych przestojów, w których nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce dłużej niż 5 sekund? Dlaczego w każdym meczu ich coś ogłupiało? W mediach słychać głosy, że drużyna nie była przygotowana fizycznie do turnieju. Jak można było do tego dopuścić?! Przecież PZPN specjalnie na przygotowania do turnieju zatrudnił fachowców z USA, którzy współpracowali z reprezentacją Turcji, podczas gdy tamci zdobywali medal na mistrzostwach świata. Dlaczego zapłacili grube dolary komuś, kto odwalił taką fuszerkę?



Kolejnym wnioskiem do którego dochodzę, to fakt, że Smuda na zgrupowaniach, czy w sparingach w ogóle tej kadry nie przygotował taktycznie do turnieju! We wszystkich sparingach nasi grali ustawieniem 1-4-2-3-1. Tego systemu gry uczyli się zawodnicy cały czas. Inne strategie nawet nie były próbowane. A co zobaczyliśmy na turnieju? Po pierwszym pechowym meczu z Grekami, Smuda taktykę porzucił i ustawił drużynę z trzema środkowymi defensywnymi pomocnikami. Jak oni mogli dobrze się rozumieć, skoro oni nigdy wcześniej w ten sposób nie grali?!


Minimalizm Smudy. Zauważyłem, że dla Smudy najważniejsze na tym turnieju było to by nie przegrać. By nie można było o nim powiedzieć złego słowa. W dodatku chełpił się tym, że nie przegrał dwóch pierwszych spotkań, z których na pewno można było wycisnąć więcej. Ten minimalizm go zgubił w meczu z Czechami. Tu się pojawia kolejne pytanie. Skoro Polacy MUSIELI ten mecz wygrać, żeby dalej awansować, dlaczego Smuda awizował do gry tak defensywnie ustawionych zawodników, jak w meczu z Rosjanami?! Przecież to był ewidentny strzał w stopę! Polacy z początku atakowali, ale robili to mniejszą ilością graczy, stąd nie przyniosło to takiego efektu, jak w pierwszej połowie meczu z Grecją.



Następna sprawa to przywiązanie do nazwisk. Smuda najprawdopodobniej doszedł do wniosku, że skoro "farbowane lisy" były jego wymysłem, to nie potrafił się honorowo przyznać do błędu i postanowił z nimi wygrać, lub z nimi polec. Nie dziwne są słowa Jakuba Wawrzyniaka, który w wywiadzie po odpadnięciu z turnieju powiedział, że jest rozczarowany, że nie zagrał ani minuty na turnieju, ale w składzie było żadnej walki o miejsce w pierwszym składzie. Choćby Wawrzyniak nie wiem jak się starał to i tak by nie zagrał. Bo to Boenisch był wynalazkiem Smudy, więc nawet mimo dwuletniej kontuzji i rozegraniu zaledwie paru minut w tym sezonie, grał w kadrze w pierwszym składzie. Co z tego, że Wawrzyniak zagrał 52 mecze w tym sezonie. Z układami by i tak nie wygrał, choćby i sto tych meczów zagrał. Dodatkowo wkurzało holowanie w każdym meczu Obraniaka, który w żadnym z trzech naszych meczów nie zaprezentował się choćby przyzwoicie. Człowiek, który miał być wsparciem dla Lewandowskiego, wcale nie dogrywał mu piłek. Grał tragicznie i nadawał się odstawki po pierwszym meczu! A tutaj nawet po przejściu na ustawienie 1-4-3-2-1, Obraniak był wystawiany na lewym skrzydle, na pozycji na której przecież zwykle nie grywał. A klasyczni skrzydłowi - Rybus i Grosicki w tym czasie siedzieli na ławie. Naprawdę, nie potrafię ogarnąć umysłem, jak można było popełnić takie błędy!


Ale wielu nadal nie widzi błędów Smudy popełnionych na tych mistrzostwach. Najbardziej boli to, że Franek jest człowiekiem bez honoru. W pomeczowym wywiadzie podziękował piłkarzom, związkowi i kibicom, ale nie przeprosił za to, że nam spierdolił te mistrzostwa... Na pytanie, dlaczego zawodnicy byli źle przygotowani fizycznie odpowiedział, że dlatego bo... przegrali. Jak można było powierzyć takie zadanie osobie nie potrafiącej się nawet dobrze wysłowić w rodzimym języku, w dodatku na wszystkie niewygodne pytania odpowiadającemu wymijająco.



Na szczęście to już koniec selekcjonera Smudy. Jego kontrakt wygasa z końcem miesiąca i na pewno odejdzie ze stanowiska. Odchodzi bogatszy o jakieś 6 milionów złotych (miesięcznie 150tys. z tytułu kontraktu + milion od sponsora reprezentacji - Biedronki). Pewnie misie z PZPNu przyznadzą mu jakąś premię za udział w mistrzostwach. Człowiek ustawia się do końca życia swojego i swoich dzieci, za marzenia, które spierdolił milionom Polaków. BRAWO!


sobota, 16 czerwca 2012

Bohaterowie 2 kolejki!


Subiektywnie spróbowałem wybrać najlepszą jedenastkę drugiej kolejki fazy grupowej EURO 2012! Czekam na Wasze typy w komentarzach ;)



Bramkarz


Andreas Isaksson

Co prawda Szwed puścił aż trzy bramki w spotkaniu z Anglikami, ale niewiarygodnie zaimponowały mi jego interwencje po strzałach Scotta Parkera i Stevena Gerrarda, których po prostu nie miał prawa obronić, a jednak w jakiś instynktowny sposób zapobiegł utracie bramek w tych sytuacjach. Interwencje najwyższej światowej klasy. Z bramki Walcotta go rozgrzeszam, bo widok piłki zasłaniało mu tak z 10 zawodników, a przy strzałach Carrolla i Welbecka nie mógł nic zrobić.
---

Prawy obrońca


Theodor Gebre Selassie

Czeski "farbowany lis". Odpowiedź Pepiczków na naszego Boenischa. Analogia może nie do końca dokładna, bo obaj grają na przeciwległych flankach, ale czeski murzynek jest kilkunastokrotnie lepszym piłkarzem od zawodnika Werderu Brema. Aż boję się dzisiejszego meczu, żeby Theodor nie objeżdzał Sebastiana jak to robił z Jose Holebasem w meczu z Grekami. Największe zagrożenie Czesi sprawiali właśnie po akcjach sympatycznego murzynka, który zdołał zaliczyć fajną asystę przy bramce Pilar(z)a.
---

Lewy obrońca


Sebastian Boenisch Phillip Lahm

Kapitan Reprezentacji Niemiec w Bayernie od dawna biega już na prawej stronie obrony, jednak w kadrze ciągle występuje na pozycji, na której rozpoczynał międzynarodową karierę. Łatwość, z jaką ogrywał w hicie drugiej kolejki swojego klubowego kolegę - Arjena Robbena, sprawiła, że łysiejący i słabnący z meczu na mecz skrzydłowy, długo musiał płakać, przed pójściem spać po meczu z naszymi zachodnimi sąsiadami.
---

Środkowi obrońcy


Mats Hummels

Profesor. Znakomicie dyrygował defensywą Niemiec. Sprawił, że Holendrzy przez większą część spotkania walili głową w ścianę. Do EURO2012 zarzucano mu, że w reprezentacji spisuje się znacznie słabiej niż w Polussii Dortmund. W drugim kolejnym meczu, przeciwko kolejnej europejskiej potędze sprawił, że Joachim Loew od niego zaczyna układać formację obronną.
---


Olof Mellberg

Niby obrońca, a strzelił (prawie) dwa gole w jednym meczu. Doskonale potrafił odnaleźć się w polu karnym Synów Albionu. Najpierw dość przypadkowo trafiła do niego piłka zagrana przez Ibrę i gdyby nie Johnson zapisałby na swoje konto pierwszą bramkę Szwedów, a przy kolejnym stałym fragmencie gry już po profesorsku strzałem głową pokonał angielskiego goalkeepera. W obronie błędów co prawda nie uniknął, ale gdyby nie jego skuteczność pod bramką rywali, mecz kończący drugą serię spotkań nie byłby aż tak pasjonujący. Stąd to wyróżnienie.
---

Prawy pomocnik



Jakub Błaszczykowski

Tej kandydatury tłumaczyć za bardzo nie potrzeba. Nasz kapitan w kluczowym momencie nie zawiódł i poprowadził nas do jakże cennego remisu z bardzo silną przecież Rosją. Strzał marzenie Kuby na długo pozostanie w pamięci Polaków.
---

Lewy pomocnik


David Silva

Zastanawiałem się czy wyróżnić czarującego raz po raz Iniestę, czy może mniej efektownego, ale za to bardziej efektywnego Silvę. Zdecydowałem się wyróżnić zawodnika mistrza Anglii. Za gola, gdzie ośmieszył kilku irlandzkich obrońców oraz za dwie asysty. Podanie do Fabregasa wielkim geniuszem nie było, ale perfekcyjne wypuszczenie prostopadłą piłką Torresa przy trzeciej bramce, to już zagranie na poziomie Xaviego i Iniesty w najlepszej dyspozycji w Barcelonie. Wielki mecz Davida!
---

Środkowi pomocnicy


Bastian Schweinsteiger

Wielki lider środka pola w meczu z Holendrami! Walczył w defensywie odbierając piłkę rywalom, kreował też akcje ofensywne swojej ekipy. Dodatkowo dwa "ciasteczka" posłane do Mario Gomeza, który był skuteczny do bólu i dwukrotnie wykorzystał świetne zagrania Bastiego.
---


Andrea Pirlo

Ten człowiek się chyba nigdy nie zestarzeje. Przez wiele lat legenda Milanu, na stare lata rządzi i dzieli w środkowej linii Juventusu! Od wielu lat na doskonałym poziomie. Czasem się wydaje, że ma oczy dookoła głowy. Jeden z najinteligentniej grających zawodników w XXI wieku. Gdyby nie jego piękna bramka z rzutu wolnego, być może Italia byłaby teraz zapłakana. Wielki mecz Pirlo!
---

Napastnicy


Mario Gómez

Jezuuuu... jaki on jest toporny. Jaki on bywa bezbarwny. Jak on potrafi znikać na kilkadziesiąt minut z pola widzenia, by potem dołożyć nogę lub głowę i wturlać piłkę do siatki. Nigdy go nie lubiłem i już raczej nie polubię, ale to co zrobił z holenderską obroną, nie sposób nie docenić. I tym razem to nie były bramki w stylu "klasycznego Gomeza" ale dwie świetnie rozwiązane sytuacje, gdzie musiał pokazać, że jednak jakąś tam technikę w tych swoich drewnianych nogach posiada. Jak wyliczyły niemieckie media, Mario był w tym turnieju przy piłce narazie przez 23 sekundy.Strzelił w tym czasie trzy bramki. Dalszy komentarz jest zbędny. Wyrósł na głównego kandydata do tytułu króla strzelców.
---


Danny Welbeck

Anglicy mieli nie mały ból głowy nad szukaniem alternatywy dla niedostępnego w dwóch pierwszych meczach Wayne'a Rooney'a. Swojego najlepszego napastnika zdecydowali się zastąpić jego młodszym partnerem z ataku Manchesteru United. Założę się, że rok temu tylko szczerzy fani Czerwonych Diabłów no i nieprzeciętni kibice Przemier League wiedzieli kim jest ten chuderlak - Welbeck. Teraz jest to główna broń Anglików na EURO2012. 22-letni napastnik prezentuje się na polsko-ukraińskim turnieju wybornie! W meczu z Francją gola nie strzelił, ale bardzo dużo pracował dla zespołu potrafiąc przyjąć piłkę pod presją i jej nie stracić, tylko dobrze podać do kolegi. W meczu ze Szwecją długi czas był dość niewidoczny, ale jak już się pojawił, to zamknął usta wszystkim strzelając wspaniałego gola piętą i zapewniając Anglikom kluczowe zwycięstwo znacznie zwiększające szanse Wyspiarzy na wyjście z grupy.



Blisko listy: Polanski, Dzagoev, Jiracek, Bendtner, Varela, Marchisio, Mandzukic, Iniesta, Torres, Menez, Diarra, Pyatov, Ibrahimovic, Parker, Walcott, Carroll

Pech Szwedów, waleczni Angole!


Z reguły unikam opisywania poszczególnych meczów. Jednak to co dzisiaj zobaczyłem w spotkaniu, po którym do końca mistrzostw już tylko bliżej niż dalej, zasługuje na laurkę. 

Coraz więcej cudownych spektakli na tych mistrzostwach! Mieliśmy emocje związane ze spotkaniami naszej reprezentacji, emocje związane z nieoczekiwanie słabą postawą Holandii, emocje związane z fantastyczną atmosferą na trybunach i pokazie pięknej gry obrońców tytułu, a dziś doświadczyliśmy emocji związanych z niesamowitymi zwrotami akcji, w świetnym, dynamicznym meczu Szwedów z Anglikami.



Spotkanie rozpoczęło się od wymiany ciosów. Obie drużyny starały się atakować, lecz to Anglicy jako pierwsi umieścili piłkę w bramce Isakssona. Piękne dośrodkowanie Gerrarda wykorzystał notorycznie zawodzący w Liverpoolu - Andy Carroll, pięknie uderzając głową. Po bramce inicjatywę przejęli Szwedzi, co było logiczne, gdyż porażka oznaczała dla nich koniec szans na awans do dalszych gier. Próbował Ibrahimovic, próbował Elmander, ale defensywa Anglików funkcjonowała znakomicie. Nikt się wówczas nie spodziewał, że po przerwie może być AŻ TAK emocjonująco.

Nie minęło pięć minut drugiej odsłony, a Szwedom udało się wyrównać! Rzut wolny wykonywał Zlatan. Trafił w mur, lecz udało mu się dobiec do odbitej piłki i kopnąć na wiwat. Na szczęście dla niebiesko-zółtych, piłka po odbiciu się od któregoś z Anglików dotarła do ustawionego bliżej bramki Mellberga, który stanął w sytuacji sam na sam z Joe Hartem. Szwed uderzył nieczysto, ale Hart nie miał szans na interwencje. Piłkę zmierzającą nieuchronnie do bramki próbował jeszcze wybić Glen Johnson, lecz jego starania spełzły na ostatecznym zapisaniu bramki jako samobójczej. Remis na tablicy wyników widniał tylko 10 minut. Kolejny stały fragment gry wykonywali Szwedzi. W pole karne dogrywał Sebastian Larsson a kolejny raz szczęście uśmiechnęło się do Mellberga, który strzałem w długi róg pokonał Harta. Prowadzenie dawało prawdziwy powrót do gry Szwedom i w krytycznej sytuacji stawiało Wyspiarzy, którzy przy takiej sytuacji w ostatniej serii gier musieliby liczyć nie tylko na siebie ale i na Francję.



Prowadzenie Szwedów nie trwało jednak długo. Podrażnieni Angole wyrównali ledwie po 5 minutach! Po rzucie rożnym, piłkę w zamieszaniu wybili obrońcy Trzech Koron, futbolówka trafiła do Walcotta, który mocnym strzałem przelobował ofiarnie interweniujących defensorów i trafił obok kompletnie zasłoniętego Isakssona. Prawdziwy majstersztyk Anglików miał miejsce w 78 minucie. Odważnie w pole karne wbiegł aktywny Theo Walcott. Zawodnik Arsenalu zdołał posłać piłkę wzdłuż pola bramkowego, a nadbiegający tam Danny Welbeck stojąc tyłem do bramki NIEWIARYGODNIE piętką ulokował piłkę w szwedzkiej bramce. Absolutnie fenomenalne trafienie 22-letniego napastnika Manchesteru United! Na to trafienie Szwecja nie potrafiła już odpowiedzieć i straciła definitywnie szanse na wyjście z grupy.



Szwedzi po dwóch kolejkach pewnie zmierzają po tytuł największych pechowców tego turnieju. Zarówno w spotkaniu z Ukrainą jak i Anglią, Szwedzi wychodzili na prowadzenie, by ostatecznie kończyć mecz na tarczy.

Przetrzebieni problemamy zdrowotnymi Anglicy, którym wieszczono szybki rozbrat z turniejem, na razie pozytywnie zaskakują, korzystnie prezentując się na tle mocnych Francuzów i pokonując Szwedów po meczu, w którym tracąc drugą bramkę mogli się solidnie załamać. Do wyjścia z grupy jeszcze jednak daleka droga, bo przed nimi przecież mecz ze współgospodarzami turnieju, którym awans do dalszej fazy daje jedynie zwycięstwo w ostatnim meczu. Zapowiadają się wielkie emocje i każdy scenariusz jest jeszcze możliwy!


piątek, 15 czerwca 2012

"The Fields of Athenry" - Magia irlandzkich kibiców


Oglądając końcówkę wczorajszego spotkania Irlandczyków z Hiszpanami, ciarki nieustannie przeszywały moje plecy. I to nie z powodu doskonałej gry La Furia Roja, jak mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego zwykli mawiać na swoją kadrę, lecz z powodu monumentalnej wręcz atmosfery jedności, szacunku i miłości do futbolu, która wytworzyła się w tym czasie na trybunach gdańskiej PGE Areny.


Przez tych kilkanaście minut można było poczuć się jak w teatrze. Irlandzcy kibice pokazali całemu światu, jak można zachowywać się na stadionie przy wyniku 0:4 dla rywali oznaczającym koniec marzeń o wyjściu z grupy. Nie trzeba wychodzić ze stadionu przed końcem meczu i wyklinać "nieudaczników" biegających w ukochanych barwach. Nie trzeba gwizdać na swoich reprezentantów by zademonstrować swoje niezadowolenie. Można przeżyć to w zupełnie inny sposób, na przykład solidaryzując się z nimi i dziękując im za zaangażowanie w walkę o każdą piłkę, mimo beznadziejnego wyniku i kilkukrotnie silniejszemu rywalowi. To co wczoraj zademonstrowali Irlandczycy na trybunach, sprawia, że gdy tylko sobie przypomnę obrazek całego stadionu śpiewającego jednym głosem...



...ciary... Irlandia może przegrała na boisku, ale na trybunach nikt by ich na tym turnieju nie pokonał. To był przepiękny obrazek!

Dla takich obrazków chce się te mecze oglądać. Dla takich obrazków chodzi się na stadiony. Owszem, kwintesencją futbolu są bramki, ale dopełnieniem spotkania jest zachowanie wszystkich jego uczestników. Od mających szacunek do siebie piłkarzy, po mających szacunek do siebie kibiców.

Jak dla mnie bezapelacyjnie to był najlepszy mecz na tych mistrzostwach. Lepszego już niestety nie będzie, bo Irlandczycy musieliby zagrać z Polską, a to już jest niemożliwe. Znakomite jest to EURO!

Kocham piłkę nożną!


a na koniec oryginał tej pieśni :)

środa, 13 czerwca 2012

Dwa oblicza kadry


Po wczorajszym bohatersko zremisowanym spotkaniu z Rosją, naszły mnie pewna refleksja: Reprezentacja Polski nie potrafi na boisku dobrze zareagować po utracie bramki.



Oba spotkania Biało-Czerwonych na tegorocznych mistrzostwach idealnie pasują do powyższego stwierdzenia.

W spotkaniu z Grecją gra nam się kleiła do momentu straty prowadzenia. Po wyrównującej bramce Salpingidisa, Polacy nie potrafili się podnieść. Akcje były rozgrywane bardzo chaotycznie, były problemy z przeprowadzeniem kilku celnych podań i podejściem pod bramkę rywala.
Ten sam scenariusz można było zaobserwować wczoraj. Do momentu straty bramki, Polacy grali z Rosjanami jak równy z równym. Jednak jak Dzagoev umieścił piłkę w bramce Tytonia, nasi kompletnie stanęli. Nagle Polaków coś sparaliżowało. W rozgrywanie piłki wkradł się niepotrzebny pośpiech, akcje były rwane. Rosjanie przejmowali piłkę w środkowej strefie i groźnie kontrowali. Nie było nikogo, kto mógłby wtedy powiedzieć naszym zawodnikom, że nic się nie stało, że trzeba kontynuować przyjętą na początku meczu strategie. Kuba Błaszczykowski w tym względzie powinien starać się bardziej motywować zawodników. Jest kapitanem, więc to zadanie głównie spoczywa na jego barkach.

Wielką różnicę w grze naszej kadry było widać z kolei po przerwie. Po uspokojeniu nerwów w szatni i zapewne paru głębokich oddechach, Polacy znowu wyszli na boisko pozytywnie nastawieni i wróciła dobra gra z początku spotkania, która została udokumentowana GENIALNYM trafieniem naszego kapitana!



Podsumowując, stwierdzam, że bardzo dobrze się stało, że Dzagoev strzelił bramkę w pierwszej połowie, a nie po zmianie stron. Biorąc pod uwagę postawę naszych po utracie gola, sądzę, że w takim przypadku Polsce nie udałoby się odrobić strat i dzisiaj nastroje byłyby zupełnie inne. Należy wierzyć, że nasi reprezentanci wyciągną z tego meczu lekcję i w kolejnych (oby!) meczach będą potrafili od razu podnieść się po ewentualnej utracie bramki.

niedziela, 10 czerwca 2012

I don't want to live on this planet anymore...

Stwierdzenie widniejące w tytule tego posta idealnie oddaje moje odczucia po zerknięciu na wyjściowe ustawienie Hiszpanów i Włochów w dzisiejszym meczu. 





Vicente del Bosque nie zaufał żadnemu ze swoich napastników i La Roja wyjdzie na mecz bardzo dziwnym ustawieniem 4-6-0. Llorente, Torres czy Negredo będą musieli tylko z ławki patrzeć na hiszpańską dłubankę w środku pola. Hiszpanie wzorem Barcelony planują do znudzenia podawać piłkę w środku pola, tylko czy znajdzie się wśród nich taka kopia Messiego, co będzie potrafiła te akcje finalizować?

Włosi z powodu problemów zdrowotnych w obronie (kontuzja Barzagliego), zmuszeni byli w składzie zamieszać, jednak ustawienia ze skrzydłowym, Emmanuele Giaccherinim nikt się nie spodziewał. Przecież ten piłkarzyna był nawet rezerwowym w Juventusie. Tymczasem Cesare Prandelli wolał zaufać jemu niż robiącego furorę na boiskach Serie A - Sebastianowi Giovinco, czy mającemu ostatnio pewne miejsce w jedenastce Azzurich - Riccardo Montolivo.

Mam jedynie wielką nadzieję, że jeden ze szlagierów fazy grupowej nie rozczaruje i zobaczymy fajne spotkanie z kilkoma bramkami :) Początek już o 18:00 w TVP2.


Pomarańczowy blamaż!


Holendrzy demolując tydzień przed rozpoczęciem turnieju Irlandię Północną (6:0) rozbudzili wielkie nadzieje wśród kibiców. Automatycznie w górę, po tak efektownej wygranej, poszły ich szanse na końcowy sukces w mistrzostwach. 



Dodatkowo losowanie ułożyło się dla nich idealnie, bo na początek turnieju dostali teoretycznie najsłabszy zespół z grupy śmierci - Danię. Wszystkie okoliczności Pomarańczowym sprzyjały. Praktycznie jedynym problemem zaprzątającym głowę Berta van Marwijka był wybór napastnika (król strzelców ligi angielskiej czy król strzelców ligi niemieckiej), chociaż przewiduję, że każdy selekcjoner chciałby mieć taki kłopot bogactwa w linii ataku. Holendrzy mieli zmasakrować walecznych Wikingów i później z Niemcami walczyć o prymat w grupie. A co wyszło? Wyszło GÓWNO!

Multum strzałów z dystansu okaleczających co najwyżej duńskich kibiców, fatalne kiksy wspaniałego przecież w Arsenalu - Robina van Persiego, bezproduktywne rajdy Arjena Robbena, brak zrozumienia w defensywie. Tak w skrócie można opisać dzisiejsze poczynania Oranje.

Najjaśniejszymi postaciami w kadrze Holendrów byli - błyskotliwy Ibrahim Afellay (który jednak i tak zgasł po godzinie gry) no i Wesley Sneijder, który jako jedyny miał jakiś pomysł na rozegranie akcji Pomarańczowych. W siedemdziesiątej minucie TRAGICZNEGO van Persiego, któremu nie wychodziło zupełnie nic, zmienił Huntelaar i już po chwili był bliższy strzelenia bramki od RVP. Na nic się jednak wszystkie starania Holendrów zdały. Solidna gra w defensywie Duńczyków (rewelacyjny Simon Kjaer!) i mądre wyprowadzanie akcji ofensywnych nie pozwoliło tym gwiazdorkom na choćby remis!

Czy jakiś przeciętny kibic znał przed tym meczem Michaela Krohn-Dehli'ego? Wątpie... nawet dla mnie był on prawie anonimowy, a co chwile robił wiatrak z jednego z najbardziej obiecujących prawych obrońców w Europie - Gregory'ego van der Wiela. Duńczycy pokazali wielką mądrość w swojej grze i zasłużenie utarli nosa szalenie nieskutecznym Holendrom.

W drugiej kolejce na podopiecznych van Marwijka czekają Niemcy i jeśli Oranje tego spotkania nie wygrają, praktycznie stracą szanse na wyjście z grupy! A to już będzie niemalże sensacja, bo sam widziałem Pomarańczowych nawet w finale! Dania zrobiła zaś wielki krok do zostania "czarnym koniem" polsko-ukraińskiego czempionatu.

sobota, 9 czerwca 2012

Smuda why?

Wczorajszy mecz otwarcia w którym nasza reprezentacja zremisowała z Grecją wywołał szereg dyskusji związanych z personalnymi decyzjami (a raczej ich brakiem) Franciszka Smudy.


Jak to mogło się stać, że 30 milionów ludzi widziało w okolicach siedemdziesiątej minuty w naszej kadrze zawodników oddychających przysłowiowymi "rękawami", nadających się jedynie do zmiany, a selekcjoner tego nie zauważył? Przecież aż prosiło się zdjąć zupełnie bezproduktywnego Obraniaka i zastąpić go kimś szybkim z zapasem sił, kto potrafiłby rozruszać naszą grę!  Przebojowy Grosicki wydawał się być idealny do tej roli. W dodatku miał urodziny, więc pewnie starałby się podwójnie.

Smuda jednak udowodnił swoje przywiązanie do nazwisk. Bezgranicznie ufa 10 piłkarzom a przecież w takiej sytuacji, przy takim wyniku, to selekcjoner musi reagować. A Franz wyglądał tak, jakby on ten mecz sobie przyszedł pooglądać. Zero jakichkolwiek decyzji i to w momencie, gdzie cała odpowiedzialność na nim spoczywała!!! Z perspektywy kolejnych gier, wczorajsza indolencja Smudy mogła kadrze tylko zaszkodzić. Bo przecież wyniki zależą od dobrej atmosfery, a dobra atmosfera zależy od wzajemnego szacunku. Wczoraj Smuda pokazał, że nie ufa swoim rezerwowym, nie dając im nawet szansy na jakąkolwiek pomoc drużynie. Jak ktoś kiedyś stwierdził: "Wielcy trenerzy wygrywają mecze zmianami"... Smuda pokazał, że jest słabiutki.

Dochodzę do wniosku, że na poziomie takim jak on wczoraj, to nawet ja mógłbym tę kadrę prowadzić, w dodatku lepiej bym się potrafił wysłowić w mediach od naszego wodza...

Czy jest szansa, że Smuda pójdzie po rozum do głowy i zrozumie, że zawalił nam mecz otwarcia? Wątpliwe. Wątpliwe są też jakiekolwiek zmiany w składzie na kolejne spotkanie, z wyjątkiem wymuszonej na bramce. Ale cień nadziei jest i trzeba wierzyć, bo jeszcze możemy z tej grupy wyjść!

Witam!


Witam wszystkich na moim pierwszym blogu ;) 

Założony on został z powodu chęci podzielenia się z innymi moimi przemyśleniami na różne (głównie) piłkarskie tematy. Będę starał się w miarę regularnie zamieszczać wpisy, mam nadzieję, że szybko się nie znudzę i chociaż parę osób zainteresuje się moimi rozmyśleniami.