sobota, 9 czerwca 2012

Smuda why?

Wczorajszy mecz otwarcia w którym nasza reprezentacja zremisowała z Grecją wywołał szereg dyskusji związanych z personalnymi decyzjami (a raczej ich brakiem) Franciszka Smudy.


Jak to mogło się stać, że 30 milionów ludzi widziało w okolicach siedemdziesiątej minuty w naszej kadrze zawodników oddychających przysłowiowymi "rękawami", nadających się jedynie do zmiany, a selekcjoner tego nie zauważył? Przecież aż prosiło się zdjąć zupełnie bezproduktywnego Obraniaka i zastąpić go kimś szybkim z zapasem sił, kto potrafiłby rozruszać naszą grę!  Przebojowy Grosicki wydawał się być idealny do tej roli. W dodatku miał urodziny, więc pewnie starałby się podwójnie.

Smuda jednak udowodnił swoje przywiązanie do nazwisk. Bezgranicznie ufa 10 piłkarzom a przecież w takiej sytuacji, przy takim wyniku, to selekcjoner musi reagować. A Franz wyglądał tak, jakby on ten mecz sobie przyszedł pooglądać. Zero jakichkolwiek decyzji i to w momencie, gdzie cała odpowiedzialność na nim spoczywała!!! Z perspektywy kolejnych gier, wczorajsza indolencja Smudy mogła kadrze tylko zaszkodzić. Bo przecież wyniki zależą od dobrej atmosfery, a dobra atmosfera zależy od wzajemnego szacunku. Wczoraj Smuda pokazał, że nie ufa swoim rezerwowym, nie dając im nawet szansy na jakąkolwiek pomoc drużynie. Jak ktoś kiedyś stwierdził: "Wielcy trenerzy wygrywają mecze zmianami"... Smuda pokazał, że jest słabiutki.

Dochodzę do wniosku, że na poziomie takim jak on wczoraj, to nawet ja mógłbym tę kadrę prowadzić, w dodatku lepiej bym się potrafił wysłowić w mediach od naszego wodza...

Czy jest szansa, że Smuda pójdzie po rozum do głowy i zrozumie, że zawalił nam mecz otwarcia? Wątpliwe. Wątpliwe są też jakiekolwiek zmiany w składzie na kolejne spotkanie, z wyjątkiem wymuszonej na bramce. Ale cień nadziei jest i trzeba wierzyć, bo jeszcze możemy z tej grupy wyjść!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz